Jakby to było, żeby w zawiankowanym tymDomu nie wspomnieć o wiankowym święcie...? :) A zatem, co nieco o sobótkowej nocy letniej:
Noc Kupały kojarzona z wiankami - zwana też nocą kupalną, kupalnocką, kupałą - to słowiańskie święto związane z letnim przesileniem Słońca. Na południu Polski, Podkarpaciu i Śląsku uroczystość o podobnym charakterze zwie się sobótką lub sobótkami, na Warmii i Mazurach palinocką. Nazwa Noc Kupały utrwaliła się w tradycji Mazowsza i Podlasia.
Święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości porównywane często do Walentynek. Jednak - jak wiemy - Walentynki to zachodnie święto - i choć miłe, nie ma nic wspólnego ze słowiańską tradycją.
Obchody kupalnocki rozpoczynały się od rytualnego krzesania ognia z drewna, po wcześniejszym wygaszeniu wszelkich palenisk w całej wsi. W obranym miejscu wbijano w ziemię brzozowy kołek, po czym zakładano nań jesionową piastę - koło ze szprychami owiniętymi smoloną słomą. Następnie obracano koło tak szybko, że w wyniku tarcia zaczynało się ono palić. Wtedy je zdejmowano i płonące toczono do przygotowanych nieopodal stosów, dzięki czemu szybko zajmowały się ogniem. Wyobraźcie sobie, że szeregi stosów układanych zazwyczaj na wzgórzach płonęły owej nocy niemalże w całej Europie.
Skakanie przez ogniska i tańce wokół nich miały oczyszczać, chronić przed złymi mocami i chorobą, a palenie na stosach ofiar, składanych z drobnej zwierzyny i ptactwa oraz magicznych ziół, zapewniało urodzaj tudzież płodność zwierząt i ludzi.
Noc sobótkowa była również nocą łączenia się w pary. Niegdyś kojarzenie małżeństw należało do głowy rodu lub po prostu starszyzny rodu i wynajmowanych przezeń zawodowych swatów. Ale dla dziewcząt, które nie były jeszcze nikomu narzeczone i pragnęły uniknąć zwyczajowej formy dobierania partnerów, noc Kupały była wielką szansą na zdobycie ukochanego. Młode niewiasty plotły wianki z kwiatów i magicznych ziół, wpinały w nie płonące łuczywo i w zbiorowej ceremonii ze śpiewem i tańcem powierzały wianki falom rzek i strumieni. Trochę poniżej czekali już chłopcy, którzy – czy to w tajemnym porozumieniu z dziewczętami, czy też liczący po prostu na łut szczęścia – próbowali wyłapywać wianki. Każdy, któremu się to udało, wracał do świętującej gromady, by zidentyfikować właścicielkę wyłowionej zdobyczy. W ten sposób dobrani młodzi mogli kojarzyć się w pary bez obrazy obyczaju, nie narażając się na złośliwe komentarze czy drwiny. Owej nocy przyzwalano im nawet na wspólne oddalenie się od zbiorowiska i samotny spacer po lesie :).
Przy okazji spaceru młode dziewczęta i młodzi chłopcy poszukiwali na mokradłach kwiatu paproci, wróżącego pomyślny los. O świcie powracali do wciąż płonących ognisk, by trzymając się za dłonie, przeskoczyć przez płomienie. Skok ów kończył obrządek przechodzenia przez wodę i ogień, i w tym jednym dniu w roku swojego czasu stanowił podobnie rytuał zawarcia małżeństwa. :)
Tymczasem my, już nie na wydaniu ;), uwiłyśmy wianki, w których nas zobaczycie na niniejszych zdjęciach. Wianki popłynęły na wodę w Młochowie, gdzie jest piękny park, naturalnie przechodzący w las.
Sfotografowane wianki popłynęły w siną dal, a śliczne wianki dekoracyjne na drzwi możecie znaleźć w naszym sklepie: http://www.tendom.pl/t/kategorie/wianki
Na podlasiu znane to jest jako noc świętojańska. Śliczne wianuszki ;)
OdpowiedzUsuńNa Lubelszczyźnie również jako noc świętojańska:) Piękne wianki:)
OdpowiedzUsuń